piątek, 1 maja 2015

Majówka w Wambierzycach

Z okazji długiego majowego weekendu i dobrej pogody wybraliśmy się w podróż do pobliskich Wambierzyc, żeby pomóc przy przeprowadzeniu tradycyjnego festynu majowego. Do naszych zadań miało należeć m.in. serwowanie tutejszym mieszkańcom i (nie)dalekim turystom przysmaki z wambierzyckiego klasztoru.W tym dniu ominęły nas zajęcia z  kultury języka polskiego i jeszcze przed południem  przyjechał do nas brat Jakub - gwardian wspólnoty przy "Wambierzyckiej Królowej Rodzin".
Torby spakowane - ruszamy w drogę.
Podczas chwilowego oczekiwania na transport, zajęliśmy się podziwianiem rzeki Nysy.
Po krótkiej podróży, od razu wzięliśmy się do pracy. Pierwszym naszym zadaniem była pomoc mieszkańcom w rozstawianiu namiotów, ławek i innych niezbędnych sprzętów, żeby nasza "instytucja" mogła się godnie prezentować i zachęcać klientów, a przy okazji chronić nas przed ewentualnym "zimnym prysznicem" z wysoka. 


Jesteśmy na miejscu i zapoznajemy się z planem zajęć.
Wrzucamy sprzęt do busa...
...i bawimy się w budowniczych rozstawiając konstrukcję...
Żeby mieć dach nad głową.
Następnie zabraliśmy się za przynoszenie towaru do naszych stoisk - były to rozmaite pyszności - ciasta wszelkiej maści, kiełbaski na grilla oraz pyszny franciszkański żurek sprzedawany przez Darka. Nie mogło zabraknąć również ciepłej kawy i herbaty podawanej przez Francesco i Marcina K. Natomiast w domu pielgrzyma obok naszych stoisk, swoją funkcję pełnił Marcin P., który pobierał skromną opłatę za możliwość pobytu w  jednym z niezbędnych pomieszczeń hotelu. 


Idziemy po towar do klasztoru...
I czekamy z niecierpliwością na obiad.
                         
Wkrótce jednak mogliśmy spróbować sprzedawanego  towaru.
Marcin K. [widoczna tylko ręka] prezentuje praktyczny sposób na porządek przy stanowisku pracy.
A Marcin P. zajmuje miejsce poborcy opłat za WC.
Chociaż w pierwszym dniu nie było dużego ruchu to jednak nie zabrakło dobrodziejów, którzy wsparli nas ofiarą na remont bazyliki. Po południu gdy "odwróciliśmy porządek" i poddaliśmy się powszechnemu prawu pracy czcząc w ten sposób patrona dnia dzisiejszego - Św Józefa jako rzemieślnika utrzymującego Św. Rodzinę, wybraliśmy się na wspólną przechadzkę po okolicznych polach a'la Borki Wielkie. Zobaczyliśmy między innymi wizerunek Mojżesza i scenę ustanowienia dekalogu. Po skończonych polnych biegach (na wzór filmu o Franciszku "Brat słońce, siostra księżyc") wróciliśmy do klasztoru, żeby spotkać się z resztą wspólnoty na kolacji. 
Francesco- prawdziwy naśladowca Św. Franciszka   
Postulat ustala kolejny punkt programu...
Idzie zwiedzać okoliczne tereny...
taka jest konsekwencja tej wyprawy...
Na której natknęliśmy się na samego Mojżesza
Nasz postój pod gołym niebem...
Można porównać do odpoczynku w chmurach
Nie mogło zabraknąć wizyty na wambierzyckiej kalwarii...
Żeby popatrzeć na to wszystko z wysoka.
Św Józef- patron dnia dzisiejszego.
tak wyglądał jeden z naszych "ładniejszych" pokoi
Pod wieczór udaliśmy się do swoich pokoi przed furtą klasztorną lub kto woli do piwnicy, gdzie "tylko ciemnośći mieszkały z nami" z powodu braku dopływu promieni słonecznych. Niektórzy z nas udali się do kościoła, w którym odbył się koncert muzyczny, a potem illuminacja bazyliki, czyli prezentacja oświetlenia umieszczonego na  świątyni(w nocy wygląda to wyjątkowo pięknie)

Bazylika nocą.

W rzeczywistości oba pokoje były jednak zaopatrzone w wygodne łóżka, więc na drugi dzień, po dobrym wypoczynku mogliśmy uczestniczyć w porannej Mszy Św. odprawionej w bazylice. Po śniadaniu zabraliśmy się ponownie za sprzedaż towaru. Tym razem chętnych było trochę więcej, jednak największego ruchu spodziewaliśmy się na następny dzień.
Rano jeszcze wszyscy są zmęczeni- obraz wiruje dookoła
                                                                   
Po chwili jednak z "zapałem" ruszamy do pracy
Marcin K. wzmacnia się poranną kawą zaserwowaną przez Francesco

W tych dniach spędzonych w Wambierzycach...

Pogoda była dość zmienna.
Dziś zamykamy interes i czekamy na lepsze jutro :)
Czekamy z niecierpliwością aż ktoś najmie nas do pracy.
Nasza nadzieja była słuszna, bo w kolejnym dniu - 3 maja, odbył się festyn, na którym wystąpiło kilka zespołów m.in "Podzamek Boys", znani nam z odwiedzanego przez nas Podzamka, blisko Kłodzka. Dwóch z naszych współbraci kleryków - Serafin i Bazyli zajęło się zbieraniem jałmużny podobnie jak my, lecz ich towarem okazały się "cegiełki" na remont bazyliki, rozprowadzane za odpowiednią kwotę. Około godziny siedemnastej przerwaliśmy jednak sprzedaż i dobrą zabawę na koncercie i ruszyliśmy razem z O. Albertem (proboszczem wambierzyckim, a jednocześnie wikariuszem prowincjalnym, czyli zastępcą O. Prowincjała) oraz braćmi klerykami do Kłodzka, gdzie mogliśmy opowiedzieć O. (Wice)Magistrowi o wrażeniach z wyjazdu.

Wreszcie będzie co robić- jest kawa z mlekiem.

Na koncercie zdążyliśmy usłyszeć gwóźdź programu- zespół "Podzamek Boys"
Chłopcy ze sceny dali czadu.


Cały dzień żeśmy pracowali i nic żeśmy nie ułowili ?
Jednak nie zabrakło ofiarodawców i teraz obliczamy ile nam jeszcze brakuje.

Ofiara ostatnich dni spełniona....

Postulanci wrócili do swojej siedziby.

Więcej zdjęć z wycieczki TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz