wtorek, 26 listopada 2013

Przeprowadzki

Tak, to hasło, które ma nas przygotować do tułaczego trybu życia, prawdziwego ubóstwa, ale i wspólnotowego życia z wszystkimi braćmi, napawało nas niemałą grozą, zwłaszcza, że znacie dnia ani godziny. Magister jednak zdradził nam, że ów chwila nastanie we wtorek, wszyscy więc rozpoczęliśmy skrzętne pakowanie się już kilka dni wcześniej... Punktualnie o 10:00 wszystkie pokoje były już puste i wysprzątane, co dokładnie sprawdzał o. Augustyn. Mogliśmy więc przystąpić do losowania. 
By jednak nie zabrakło emocji, losowanie przebiegało według najokrutniejszego scenariusza, a poprzedziło je jeszcze całe mnóstwo ogłoszeń i technicznych uwag. W końcu Magister wylosował pierwszy pokój, nowego lokatora i... kolejny pokój. Gdy cztery pokoje były już obsadzone pierwszym lokatorem, dopiero nastąpiło losowanie drugiego lokatora. Odtąd wszyscy mieszkamy już po dwóch w pokoju.
W pokoju nr. 4 (duży, przestronny, z łazienką i wanną) zamieszkali Junior Grzegorz i Senior Tomasz M. Po sąsiedzku zamieszkają starzy znajomi z Nysy: Bartek i Mariusz Z. W swoim starym pokoju pozostał Rafał, który zamieszka teraz ze swoim wcześniejszym sąsiadem, Tomkiem R. Drugim nieszczęśliwcem, który nie zmienił pokoju jest Mariusz J, do którego dołączył Radek. 
To teraz pozostaje nam czekać na kolejną porcję emocji do kolejnej przeprowadzki ;-)

niedziela, 24 listopada 2013

Zakończenie Roku Wiary

Ostatni dzień Roku Wiary okazał się dla naszej wspólnoty wyjątkowo intensywny. Po porannej Eucharystii w naszym kościele i szybkim śniadaniu udaliśmy się do naszych sióstr Klarysek, które w uroczystość Chrystusa Króla świętują w swoim kościele odpust. Niezawodna grupa szybkiego reagowania w ośmioosobowym składzie sprawnie podzieliła się obowiązkami i pomogła siostrom ogarnąć zakrystię przed odpustową Sumą, której przewodniczył ks. bp. Adam Bałabuch, który także wygłosił homilię. Na koniec udaliśmy się w procesji do wirydarza, gdzie biskup poświęcił figurę św. Franciszka, która stanęła vis-avis św. Klary. Teraz więc Klarze nie będzie już nudno i nie będzie samotna - zażartował na koniec bp. Adam.
Po tej wspaniałej ceremonii postanowiliśmy przekonać naszego miłosiernego o. Augustyna, by skorzystać z zaproszeń biskupów i pojechać po południu do świdnickiej katedry. Magister szybko podchwycił nasz zapał i po kawie wpakowaliśmy się do naszego niezawodnego, niebieskiego busa. Dotarliśmy na miejsce w sam raz, by chwilę przyjrzeć się całej katedrze, a niektórzy mogli się przywitać ze znajomymi klerykami. Razem odśpiewaliśmy uroczyste Nieszpory, po których wróciliśmy kilka kilometrów do babci naszego współbrata Rafała, która ugościła nas kawą i ciastem.
Zdjęcie: ks. Roman Tomaszczuk /GN swidnica.gosc.pl
Po tym ciepłym przyjęciu nas wróciliśmy katedry by wysłuchać Akatystu ku czci Bogurodzicy w wykonaniu chór Deesis z Piekar Śląskich. I nic nie zwiastowało tego, że na zewnątrz zaczął padać śnieg...

poniedziałek, 18 listopada 2013

Górka Maryi, czyli liście i gałęzie

Górka Maryi to dla nas, przyszłych franciszkanów, szczególne miejsce. Kiedyś funkcjonowała tam pustelnia, dziś pozostał już jednak tylko pusty budynek, a kaplica ożywa jedynie w sezonie letnim. Od naszej ostatniej wizyty minęło już nieco czasu, trzeba było więc w końcu zmierzyć się z opadami liści i... całych gałęzi. A to za sprawą przycięcia kolejnych gałęzi, które zagrażały kaplicy i pustelni. Zaopatrzeni więc w piłę, siekiery i kiełbaski na ognisko podjęliśmy wyzwanie spędzenia tam większości dnia.
Jak widać wszechobecne gałęzie szybko pozbawiły braci entuzjazmu. 
Z drugiej jednak strony... z gałęzi można zrobić ambonę! 
Ach, pustelnia... rozmarzyć się można... 
Ale trzeba się wziąć do pracy! 
I nie ma lipy - dosłownie. 
Tymczasem Juniora nie opuszczała nutka zadumy. 
Gdy inni po prostu świetnie się bawili. 
A tam jeszcze widzę liście! (ew. tam jest wieszak!
Czy Wy tez widzicie to podobieństwo do... Shreka? 
I w końcu zasłużony obiad. 
Nasze małe ognisko - ogień stawiał opór, ale Władca Ognia Mariusz dał radę.
Niestety nie udało się nam ogarnąć całej Górki w jeden dzień, nie mniej liści na szczycie już nie ma, a posegregowane gałęzie będziemy skutecznie zwozić do klasztoru - oby tylko nie zaskoczyła nas zima, lub... jeszcze jedna przycinka drzew...

Wizytacja Kanoniczna

Ta wizyta postawiła całą parafię w stan najwyższej gotowości i zaangażowania, które udzieliło się także klasztornej wspólnocie, zwłaszcza braci postulantów. Od 9:00 na wszystkich Mszach Świętych gościliśmy jego ekscelencję ks. bp. Ignacego Deca, który przeprowadzał tak zwaną Wizytację Kanoniczną. Osłabione siły postulantów pod nieobecność Seniora, Bartka i Mariusza, zadbały o wystrój refektarza. Wyznaczyliśmy też dyżury, żeby na każdej Eucharystii był na wszelki wypadek dodatkowy lektor, oraz zgodnie z planem wzięliśmy udział w niedzielnych nieszporach, które nieco trudno było sobie przypomnieć po miesięcznej przerwie, gdy w niedziele był Różaniec.
Rozmodlony ks. biskup. 
Po każdej Mszy biskup błogosławił licznym dzieciom. 
Radosław w pełnym skupieniu czyta antyfonę.
W poniedziałek rano ks. biskup Ignacy sprawował Eucharystię z modlitwą Jutrzni w klasztornej kaplicy dla naszej wspólnoty. Na koniec zjedliśmy jeszcze wspólnie śniadanie i oczywiście zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. No to teraz wracamy do codzienności... 

środa, 13 listopada 2013

Liście

W tym roku jesień zgotowała nam naprawdę sporo ciepłych i słonecznych dni, choć dziś już za oknem tak kolorowo nie jest. I że jesień kojarzy się z kolorowymi liśćmi wie już każdy przedszkolak, który za naszym klasztornym murem skrzętnie poszukuje opadłych kasztanów. Tymczasem "po naszej stronie muru" prócz kasztanów pojawiło się również całkiem sporo liści, a zła wiadomość była tak, że na drzewach pozostało ich też jeszcze sporo. Wystartowała więc coroczna, wieloetapowa akcja "Liść", a jej pierwsza część upłynęła z dylematem, czy na ziemię spadło więcej liści, czy... orzechów włoskich, których nazbieraliśmy dotychczas kilka skrzynek - będziemy mieli zajęcia na długie, zimowe wieczory.
Jak widać liście spadają całymi tabunami. 
Radek ledwo nadążał wynosić kolejne wory pełne liści. 
W pracę zaangażował się też nasz otoczony blaskiem chwały Magister. 
Konkurs na najciekawsze nakrycie głowy? 
Po pierwszym popołudniu liści było już sporo. 
I kilka skrzynek orzechów. 
Radek, miłośnik disco polo, odkrył wreszcie w sobie duszę rockman'a.
 Niech się jednak nikt nie łudzi, że w jedno popołudnie udało się nam uprzątnąć cały ogród - wręcz przeciwnie. Wkrótce na słowo "jesień" i "liście" każdy reagował wyraźną dezaprobatą i z wyraźnie mniejszym entuzjazmem podążaliśmy do "G1" (swoją drogą dlaczego narzędziownia się tak nazywa?) po grabie, żeby rozprawić się z kolejną porcją oznak jesieni.
Grzegorz próbuje uciec od liści - za murem na pewno jest ich mniej! 
Radek prezentuje ogrom pracy. 
Coraz większe worki na liście wspierały nas w tej nierównej walce. 
Niektórzy jednak woleli rzucać kasztanami we współbraci! 
A może by tak zostać klaryską  i zamieszkać za klauzurą? 
Ugniatamy liście w wielkim worze. 
Ugniatamy ze wszystkich sił. 
I nie ukrywamy, że dobrze się przy tym bawiliśmy. 
A gdy liście zajmują znów mniej miejsca, pora na wsypanie kolejnej porcji. 
Radek wyraźnie polubił przesiadywanie w liściach. 
A jak skoczysz na worek, to lepiej się ugniotą! 
I jeszcze trochę się zmieści. 
I miejmy nadzieję, że to ostatni wielki wór liści - hura! 

sobota, 2 listopada 2013

Droga Krzyżowa

Listopad, to miesiąc zadumy i szczególnej modlitwy za naszych bliskich zmarłych. Nasza wspólnota także włączyła się w tą szczególną, piękną modlitwę zwłaszcza poprzez codzienną modlitwę różańcową za zmarłych polecanych w wypominkach, nawiedzanie cmentarza, oraz organizując w sobotę wieczorem na cmentarzu Drogę Krzyżową. Wśród blasków świec i zniczy naszej modlitwie przewodziły rozważania  ks. Krzysztofa Wons SDS, które nam, postulantom, towarzyszą coraz częściej przy różnych "okazjach".
Mimo widma deszczu, pojawiło się bardzo dużo ludzi z całego Kłodzka. 
Nie zabrakło księży z naszych parafii z ks. Dziekanem na czele. 
Rafał wyraźnie zamyślony. 
Mariusz Z i Radek czuwają nad trasą i miejscami kolejnych stacji. 
Najmłodsi bardzo chętnie pomagali nieść pochodnie. 
Sceneria niczym z mrocznego średniowiecza... 
Wiernych było naprawdę dużo - mieliśmy tremę. 
Nasz groźny senior. 
Pochodnie płonęły niemal idealnie tak długo, jak trzeba było. 
Tymczasem nasze mobilne "studio" wyglądało tak.  
 Stacja pod krzyżem na środku cmentarza. 
Zdjęcia zdecydowanie nie oddają panującego klimatu. 
Stacja przy grobowcu księży Jezuitów. 
Ostatnia stacja, przed grobowcem naszych współbraci. 
I zakończenie.