Górka Maryi to dla nas, przyszłych franciszkanów, szczególne miejsce. Kiedyś funkcjonowała tam pustelnia, dziś pozostał już jednak tylko pusty budynek, a kaplica ożywa jedynie w sezonie letnim. Od naszej ostatniej wizyty minęło już nieco czasu, trzeba było więc w końcu zmierzyć się z opadami liści i... całych gałęzi. A to za sprawą przycięcia kolejnych gałęzi, które zagrażały kaplicy i pustelni. Zaopatrzeni więc w piłę, siekiery i kiełbaski na ognisko podjęliśmy wyzwanie spędzenia tam większości dnia.
|
Jak widać wszechobecne gałęzie szybko pozbawiły braci entuzjazmu. |
|
Z drugiej jednak strony... z gałęzi można zrobić ambonę! |
|
Ach, pustelnia... rozmarzyć się można... |
|
Ale trzeba się wziąć do pracy! |
|
I nie ma lipy - dosłownie. |
|
Tymczasem Juniora nie opuszczała nutka zadumy. |
|
Gdy inni po prostu świetnie się bawili. |
|
Czy Wy tez widzicie to podobieństwo do... Shreka? |
|
I w końcu zasłużony obiad. |
|
Nasze małe ognisko - ogień stawiał opór, ale Władca Ognia Mariusz dał radę. |
Niestety nie udało się nam ogarnąć całej Górki w jeden dzień, nie mniej liści na szczycie już nie ma, a posegregowane gałęzie będziemy skutecznie zwozić do klasztoru - oby tylko nie zaskoczyła nas zima, lub... jeszcze jedna przycinka drzew...
Jest czas na modlitwę, pracę i jak widać dobrą zabawę...mamy więc nadzieję, ze wszystko u Was w porządku. Niech dobry Pan otacza Was miłością i pokojem serc!...gdybyście tylko zechcieli aktualizować blog na bieżąco- to też ewangelizacja!!! z braterskim pozdrowieniem i modlitwą!
OdpowiedzUsuń