Nareszcie udało nam się zakończyć remont salki rekreacyjnej na postulacie. Blisko trzy tygodnie zmagaliśmy się z nieokiełznana materią tynku, farby (emulsyjnej i olejnej), mebli, dziur (otworów) w ścianie, firanek, zasłon, karniszy, dywanów, kabli i innych takich. W związku z tym przydałoby się małe podsumowanie.
Zatem:
1) Pracowaliśmy niestrudzenie przez 19 dni.
2) Zużyliśmy dużo farby, w tym emulsję w kolorach: białym, lawendowej doliny, ryżowego pola i kwiatu rozmarynu oraz olejną w kolorze średniego orzecha.
3) Wymieniliśmy karnisze i firanki, a przede wszystkim zasłony, które wpierw kupiliśmy, później je zwróciliśmy, po czym znowu je kupiliśmy, a mimo to i tak się nam najmniej ze wszystkiego podobają :)
4) Diametralnie przemeblowaliśmy salkę korzystając z jej dotychczasowego wyposażenia, a także delikatnie sugerując niektórym członkom wspólnoty klasztornej odstąpienie dobrze prezentujących się mebli (skutecznie!)
5) Z jednej wiszącej dotychczas (rzekomo chamskiej) lampy zrobiliśmy trzy, w tym jedna jest panelem z trzema halogenami nad aneksem kuchennym, druga oświetla aneks wypoczynkowy, a trzecia aneks rekreacyjny.
6) Generałowi Zakonu Braci Mniejszych, który samotnie wisiał na ścianie salki, zawiesiliśmy do towarzystwa Ojca Świętego.
7) Rozebraliśmy na części pierwsze i złożyliśmy w nowa kompozycje szafkę na wieżę CD i płyty. Ze stojącej zamieniła się z wiszącą.
8) W suficie wywierciliśmy trzy dziury w celu stworzenia "strychowej instalacji elektrychnej" która zasila salkowe lampy.
9) Na umieszczonych w salce stołach pojawiły się kwiaty (żywe!). Oby się uchowały chociaż do wiosny...
Resztę można ocenić na podstawie poniższych zdjęć.
Wykonanie od początku do końca:
POSTULANCI ZAKONU BRACI MNIEJSZYCH PROWINCJI ŚWIĘTEJ JADWIGI ŚLĄSKIEJ.
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Widok ogólny
Kolejny widok ogólny. W tle papież i generał zakonu.
Jedno z trzech okien, które nam tyle krwi napsuły.
Kwiatki - rzadkość w tym miejscu.
Półka na płyty i wieżę (niegdyś stojąca).
Aneks wypoczynkowy.
Aneks kuchenny z freskiem (brakuje jeszcze zlewu, ale to drobiazg).
Podziękowania:
W pierwszej kolejności dziękujemy ojcu Augustynowi, naszemu magistrowi za to, że pozwolił nam spędzić więcej czasu w salce, niż było to przewidziane w naszym planie dnia. Przede wszystkim zaś dziękujemy mu za cierpliwość w wożeniu nas do sklepu Leroy Merlin (nikt nie zdoła już policzyć ile razy odwiedzaliśmy tę mekkę budowlańców).
Od razu dziękujemy obsłudze sklepu Leroy Merlin (pozdrawiamy Angelikę) za to, że tak dzielnie znosiła nasze fanaberie i nie zniechęciła się, kiedy znów widziała nas wkraczających liczna grupą w progi sklepu, chcących znów coś zwrócić, wymienić, dopytać, niekoniecznie kupić.
Ojcu Ryszardowi dziękujemy za to, że tak chętnie użyczał nam swojej skrzynki z narzędziami i nigdy nie odprawił nas z kwitkiem (a efekt końcowy nawet pochwalił - sic!).
Ojcu Bernardowi dziękujemy, że pomimo długotrwałego stukania w jego ścianę zachował zimną krew i nas wszystkich nie powyrzucał. Mało tego! Zadeklarował się, że gdy tylko czas pozwoli, odnowi fresk!
Wspólnocie z dolnego pietra dziękujemy, że znosiła blisko trzytygodniowy łomot dochodzący z sufitu.