W piątkowe południe wyruszyliśmy pociągiem (bez magistra, który podążył za nami wieczorem samochodem) do Wrocławia na święcenia diakonatu i prezbiteratu w naszym seminarium. po dotarciu na miejsce i posileniu się w karłowickim refektarzu zostaliśmy zaprzęgnięci do rozmaitych sprawunków. Na samym początku próba w kościele przed mającą się odbyć nazajutrz ceremonią. Potem pokręciliśmy się z braćmi klerykami po klasztorze, by w czasie kolacji być świadkami, jak kandydaci do diakonatu i kapłaństwa proszą ojca prowincjała i ojca rektora o zezwolenie na przystąpienie do święceń. Późnym wieczorem we Fraterni karłowickiego duszpasterstwa Antoni odbyło się spotkanie młodzieży związanej z franciszkanami z Urbanem, Tyberiuszem i Leonem, a po nich przyszedł czas na czuwanie modlitewne, w którym rzecz jasna braliśmy udział.
Sobota zaczęła się bardzo intensywnie. Podzieleni na dwa oddziały pomagaliśmy w przygotowaniu refektarza i kościoła na uroczystość i przyjęcie gości. W uroczystej liturgii otrzymaliśmy mało wymagające funkcje (abyśmy nie nabroili zbyt wiele). Marcin i Artur nieśli akolitki na czele procesji na wejście i wyjście, a Patryk i Tomek trzymali insygnia biskupie: mitrę i pastorał. Łukasz pomagał w zakrystii. Andrzej i Damian otrzymali misję specjalną, czyli zmywak w kuchni. Wywiązaliśmy się wzorowo, co poświadczyli obaj ceremonariusze, bracia Makary i Kanizy. Święceń udzielał ks. abp Alfons Nossol. Po uroczystości w kościele nastąpiła uczta dla ciała w refektarzu na która przybyli licznie zgromadzeni goście. Po południu wraz z ojcem Magistrem udaliśmy się na wrocławskie Sołtysowice, do znajdującego się tam naszego klasztoru, aby odwiedzić miejscową wspólnotę. Wieczorem pomogliśmy ojcu Urbanowi (już ojcu!) w przygotowaniu sali na zabawę prymicyjną, po czym zostaliśmy zaproszeni na grilla do rodziny naszego neoprezbitera A potem pojechaliśmy zwiedzać Wrocław nocą (czyt. wieczorem, przed zmrokiem, kiedy wszędzie kłębiły się tłumy ludzi przybyłe na tzw. Noc Muzeów). Dobrze, że chociaż Ostrów Tumski nie cieszył się taka popularnością i można tam było swobodniej pospacerować.
Niedziela była spokojniejsza. Przed południem zwiedzaliśmy Wrocław (głównie okolice Hali Stulecia z Ogrodem Japońskim włącznie). O godzinie 13.00 pojechaliśmy na Zakrzów na mszę prymicyjną o. Urbana w trakcie której otrzymaliśmy błogosławieństwo prymicyjne. Po mszy udaliśmy się do domu rodzinnego o. Augustyna, gdzie zostaliśmy ugoszczeni przez jego rodziców. Było syto... Wreszcie o 22.00 wróciliśmy do Kłodzka, zmęczeni, ale pełni pozytywnych wrażeń.
Sobota zaczęła się bardzo intensywnie. Podzieleni na dwa oddziały pomagaliśmy w przygotowaniu refektarza i kościoła na uroczystość i przyjęcie gości. W uroczystej liturgii otrzymaliśmy mało wymagające funkcje (abyśmy nie nabroili zbyt wiele). Marcin i Artur nieśli akolitki na czele procesji na wejście i wyjście, a Patryk i Tomek trzymali insygnia biskupie: mitrę i pastorał. Łukasz pomagał w zakrystii. Andrzej i Damian otrzymali misję specjalną, czyli zmywak w kuchni. Wywiązaliśmy się wzorowo, co poświadczyli obaj ceremonariusze, bracia Makary i Kanizy. Święceń udzielał ks. abp Alfons Nossol. Po uroczystości w kościele nastąpiła uczta dla ciała w refektarzu na która przybyli licznie zgromadzeni goście. Po południu wraz z ojcem Magistrem udaliśmy się na wrocławskie Sołtysowice, do znajdującego się tam naszego klasztoru, aby odwiedzić miejscową wspólnotę. Wieczorem pomogliśmy ojcu Urbanowi (już ojcu!) w przygotowaniu sali na zabawę prymicyjną, po czym zostaliśmy zaproszeni na grilla do rodziny naszego neoprezbitera A potem pojechaliśmy zwiedzać Wrocław nocą (czyt. wieczorem, przed zmrokiem, kiedy wszędzie kłębiły się tłumy ludzi przybyłe na tzw. Noc Muzeów). Dobrze, że chociaż Ostrów Tumski nie cieszył się taka popularnością i można tam było swobodniej pospacerować.
Niedziela była spokojniejsza. Przed południem zwiedzaliśmy Wrocław (głównie okolice Hali Stulecia z Ogrodem Japońskim włącznie). O godzinie 13.00 pojechaliśmy na Zakrzów na mszę prymicyjną o. Urbana w trakcie której otrzymaliśmy błogosławieństwo prymicyjne. Po mszy udaliśmy się do domu rodzinnego o. Augustyna, gdzie zostaliśmy ugoszczeni przez jego rodziców. Było syto... Wreszcie o 22.00 wróciliśmy do Kłodzka, zmęczeni, ale pełni pozytywnych wrażeń.
Przyszli diakoni i przyszły prezbiter proszą o pozwolenie na przyjęcie święceń.
Fraternia - mały metraż, duży tłum.
Oglądanie archiwalnych filmów sprawiło, że poproszono Tyberiusza i Leona o bis.
[Jak się uda, to zamieścimy tu film z tego wydarzenia]
Artur i Marcin a akcji :)
Niektórzy się z nas śmiali...
ksiądz arcybiskup Alfons Nossol (ważna persona tego dnia).
Litania do Wszystkich Świetych
Wielkie skupienie na twarzach Patryka i Tomka.
I już po wszystkim :)
Wizyta na Sołtysowicach. Tu z bratem Adrianem.
Franciszek jedzie z nami.
Nie pytajcie, bo i tak nie zrozumiecie...
Dekoracja w nawiązaniu do misyjnych zapędów o. Urbana.
Grill po świeceniach.
Tu nawet my nie wiemy o co chodzi.
Wieczór na mieście.
Naprawdę nie było gdzie zaparkować.
Spokojny Ostrów Tumski.
Chciałbyś Marcinie... :)
Niedzielny poranek.
Podobno o. Augustyn pamięta ten widok.
A te wieże wyglądały tak kilka lat po wojnie
0_o
Ogród japoński
(japoński chyba tylko z nazwy)
Oczekiwanie przed domem neoprezbitera.
Dłuższe oczekiwanie...
Msza prymicyjna.
Pomagał jeden z świeżo wyświęconych diakonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz