czwartek, 13 czerwca 2013

Wakacje w Krakowie

Zgodnie z obietnicami składanymi od dawna przez o. Augustyna, wraz z zakończeniem wykładów, rozpoczął się sezon wakacyjny, w związku z czym nadszedł czas na długo wyczekiwany wyjazd pątniczo - turystyczny. Ojciec Magister uważnie zaplanował naszą wakacyjną wycieczkę, dzięki czemu w poniedziałkowy ranek ruszyliśmy na szlak. Trasa prowadziła z Kłodzka, przez Oświęcim, przypadkowo przez Alwernię, po Kraków (a w nim Bronowice, Łagiewniki, Stare Miasto, Tyniec i Bielany), a kończyła się na Dąbrowie Górniczej (domu rodzinnym Tomka) oraz Gliwicach (wizytą w tamtejszym klasztorze). Do Kłodzka wróciliśmy w czwartkowy wieczór, gdzie dotarliśmy wprost na wieczorną eucharystię w święto św. Antoniego, na której mogliśmy dziękować Bogu za ten dobrze przeżyty czas.

Poniżej prezentujemy galerię, które opowiada dokładnie historię tych czterech, niesamowitych dni...


Dzień pierwszy


Dotarliśmy do obozu w Brzezince
Auschwitz II – Birkenau


Jak zresztą wiele wycieczek tego dnia.



Wyglądaliśmy i zachowywaliśmy się tak, aby nie wzbudzać podejrzeń.



Wymowne...


Posiłek w przerwie.
Widać podobieństwo?


Drugi etap zwiedzania obozu oświęcimskiego.
Auschwitz I



Chwila zadumy przy ścianie śmierci.




Zmierzając do Krakowa przypadkowo natrafiliśmy 
na kierunkowskaz do sanktuarium w Alwerni. 
Nie sposób było ominąć to miejsce, pomimo że w tym momencie 
wokół rozpętała się już burza z piorunami.





Seminarium na krakowskich Bronowicach.
Tu zostaliśmy ugoszczeni przez braci z prowincji Matki Bożej Anielskiej.


Tak wyglądało w ulewie, w której dotarliśmy na miejsce.





Jednak, gdy tylko żywioły się uspokoiły,
zrobiliśmy sobie krótki wypad po starówce.



Tak miną dzień pierwszy.

Dzień drugi



Rozpoczęliśmy pobożnie,
od nawiedzenie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.
W przyklasztornym kościele uczestniczyliśmy w eucharystii.


Potem przemaszerowaliśmy do...



... Centrum Jana Pawła II ...



... w budowie.



Gdzie załapaliśmy sie na pogrzeb ks. abpa. Stanisława Nagyego.



Po zakończonej ceremonii mogliśmy zwiedzić wnętrze.



Płyta z grobu Jana Pawła II z relikwiami błogosławionego
(przywieziona z Watykanu).


Potem, zwiedzając międzyczasie dzielnicę Kazimierz,  
udaliśmy się do paulinów na krakowskiej Skałce.



Ojciec Augustyn wczuł się w rolę przewodnika.



Wnętrze kościoła oo. paulinów.



Marcin na tle zasłużonych dla Polski świętych i błogosławionych.


Patryk poczuł się przez chwile jak w domu :)


Widać, że z prowincji...


Tak minął dzień drugi.

Dzień trzeci




Następnie nawiedziliśmy kościół przy klasztorze FRANCISZKANÓW
prowincji Niepokalanego Poczęcia w Krakowie (zwanych bernardynami).



Wnętrze bernardyńskiego kościoła.


Wreszcie dotarliśmy do serca miasta, czyli na Wawel.




W kryptach katedry wawelskiej nawiedziliśmy grób państwa Kaczyńskich.


Kościół, który mocno rozczarował Marcina
i przekonał go, że wiele rzeczy lepiej wygląda na zdjęciu.
Kościół śś. Piotra i Pawła.



Kościół klarysek pw. św. Andrzeja.



Będąc na rynku załapaliśmy się na moment 
otwarcia ołtarza Wita Stwosza w bazylice mariackiej.




Spacer po mieście.



Na koniec dnia przeszliśmy na ulicę Reformacką...



... aby nawiedzić kościół franciszkanów bratniej prowincji  Matki Bożej Anielskiej.


Tak minął dzień trzeci.

Dzień czwarty


Kolejnego dnia z samego rana udaliśmy się do Tyńca,
aby podziwiać tamtejsze opactwo benedyktynów.



Artura mocno zaintrygowały stalle wewnątrz prezbiterium.



Chwila wytchnienia na przyklasztornym skwerku.




Przejechaliśmy na sąsiednie Bielany, 
gdzie znajduje się klasztor kamedułów
(jeden z dziewięciu na świecie).



Furta niestety była zamknięta...


... więc mamy kolejne zdjęcie "przez dziurkę od klucza".




Pamiątkowa fotografia
i czas wyruszyć w drogę powrotną.


Wracając odwiedziliśmy dom rodzinny Tomka w Dąbrowie Górniczej,
a następnie nasz klasztor w Gliwicach (na zdjęciu).




Wnętrze świątyni.



Ojciec Augustyn z bratem Lotarem
- a podobno mężczyźni nie znają się na kwiatach :)


Po powrocie do Kłodzka czekała nas miła niespodzianką,
o której jednak napiszemy szerzej z kilka dni.


Tak minął dzień czwarty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz