Po wielu rozmowach, namowach i zaglądaniu w kalendarz udało się nam w końcu wyrwać gdzieś razem z naszym Magistrem. Niemal jednogłośnie wygrała propozycja czeskich skałek, z którymi konkurowało kino. A ponieważ do Adršpach mamy dość blisko, nie musieliśmy też wstawać nazbyt wcześnie i zmieniać naszego planu dnia - ot tak, po śniadaniu i kawie wsiedliśmy do naszego niezawodnego, niebieskiego busa tradycyjnie "mykając" w drodze Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi, którym tradycyjnie przewodził Grzegorz. I tak z modlitwą na ustach dotarliśmy do celu, z małą pomocą nawigacji wspartej przez niezawodną pamięć o. Augustyna, do zupełnie wyludnionego po sezonie Adršpach.
 |
Magister ścigający czeski Vlak - swoją drogą pociąg okazał się nie lada atrakcją. |
 |
Pierwszy przystanek już po przekroczeniu granicy parku. |
A ponieważ klimat miejsca okazał się bardzo bajeczny i Tolkienowski wręcz, postanowiliśmy po małych dyskusjach nad liczbą członków Drużyny Pierścienia (których było dziewięciu - tak jak nas) sami nadać sobie nawzajem imiona bohaterów, mniej lub bardziej złośliwie oczywiście. Jesteście ciekawi kto jaką rolę otrzymał? Zapraszamy do obstawiania w komentarzach, a właściwe będziemy na bieżąco uzupełniać:
o. Augustyn - ?
Tomasz M - ?
Bartosz - ?
Tomasz R - Frodo Baggins
Mariusz J - elf Legolas
Radek -
Rafał - ?
Mariusz Z - ?
Grzegorz - ?
 |
Wkraczamy do Morii (Khazad-dûm). |
 |
A kto robi zdjęcia fotografowi? |
 |
Niemal jak w prawdziwej Drużynie szybko wybuchały drobne sprzeczki. |
 |
Czyż tu nie pięknie? |
 |
Niektórzy chwilę później już się tak nie mieścili ;) |
 |
Niech zgadniemy - kolejne schody? |
 |
Schodom nie było końca - najwięcej oczywiście tych w górę. |
 |
Jednak dla takich widoków warto było się wspinać. |
 |
Bartek wskazuje wyjście z tego labiryntu? |
Po tak fascynującej wyprawie przyszła oczywiście pora na ciepłą strawę. W planach mieliśmy oczywiście zjedzenie czegoś u naszych południowych sąsiadów, jednak znalezienie lokalu, który nie był knajpą, lub zwykłą pizzerią graniczyło z cudem, musieliśmy więc obejść się smakiem i smażony ser wpisać na listę: następnym razem. Ugościła nas dopiero Kudowa, z której ruszyliśmy w kierunku naszego klasztoru w Dusznikach Zdroju.
 |
Kościółek w Dusznikach - niegdyś klasztorna kaplica. |
 |
Gościnny o. Kajetan zabrał się za robienie kawy. |
 |
O. Magister odnalazł nawet swoją zagubioną piuskę. |
Niestety wieczorne obowiązki o. Augustyna skróciły naszą wizytę, niechętnie więc wsiedliśmy na pokład naszego bolidu i powróciliśmy do Kłodzka. Ach, jak dobrze było się w końcu gdzieś razem ruszyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz