poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Paliatywny dzień skupienia

Zanim rozjechaliśmy się do swoich domów rodzinnych, aby spędzić prawdopodobnie ostatnie święta w gronie najbliższych, magister zarządził "dzień skupienia". Ten dzień różnił się od innych dni skupienia, jakie dane nam było przezywać i... pewnie od tych, które dane nam będzie jeszcze przeżyć. Zawiódł się ten, kto liczył na statyczne wsłuchiwanie się w konferencje, drzemki medytacyjne pomiędzy punktami programu, lub spokojne i leniwe trawienie pysznego obiadku, przygotowanego przez nasze panie kucharki. Zgodnie z pomysłem o. Augustyna, miał to być dzień, gdzie prowadzącym będzie sam Jezus i to cierpiący.

Ten dzień był dla nas również szczególny z innego powodu. Na kilka godzin dołączył do nas, nasz były Senior - Tomek, który musiał jakiś czas temu opuścić naszą wspólnotę, ale planuje wrócić na tę drogę. Wspólnie więc rozpoczęliśmy od porannego kręgu biblijnego, w czasie którego rozważaliśmy zaparcie się św. Piotra. Po medytacji w milczeniu i po podzieleniu się Słowem Bozym, wsiedliśmy do naszego busa i zahaczając o klasztor sióstr klarysek [skąd pożyczyliśmy relikwie błogosławionego - jeszcze - Jana Pawła II], udaliśmy się do pobliskiego szpitala, aby tam spotkać się z Jezusem w cierpiących, chorych i umierających. 

Zanim ropoczęłiśmy Eucharystię, którą przeżywaliśmy w jednej z sal szpitalnych oddziału paliatywnego, gdzie zostalismy zaproszeni przez s. Rufinę - franciszkankę z Jurandowa,o. Augustyn przeszedł pomiedzy pacjentami i ich rodzianmi, aby umożliwić skorzystanie z sakrametu pokuty i pojednania. Natomiast my, prowadzeni przez Tomka R., który od jakiegoś czasu reguralnie odwiedza ten oddział w ramach zewnętrznego apostolatu, poznawaliśmy miejsce, do którego zawiózł nas magister. 


Eucharystia była szczególnym przeżyciem. Zgodnie z zapowiedzią spotkaliśmy Jezusa Żywego i Prawdziwego w Najświętszym Sakramencie w otoczeniu cięzko chorych, przyjmujących Go do serca, czasem z wielkim fizycznym bólem i trudem, ale z radością w oczach. Słowa: "byłem chory, a odwiedziliście Mnie" nabierały tutaj szczególnego znaczenia! 


Ponieważ towarzyszył nam bł. Jan Paweł II [w znaku relikwi], siostra Rufina, która była głowną "szefową zamieszania" zaproponowała sesję zdjęciową i dzięki temu, każdy mógł zrobić sobie pamiątkową fotkę z bł. Papieżem Polakiem. Niejeden musiał w tym celu jechać lub lecieć do Włoch... a my - jak na dłoni [nawet dosłownie] mieliśmy okazję tu na miejscu w Kłodzku dostąpić tego zaszczytu!


Kiedy my towarzyszyliśmy Janowi Pawłowi w sesji zdjęciowej, o. Augustyn odkrywał nowe talenty i dary w służbie Boga i ludzi. Gdy zobaczylismy go w takim ekwipunku, nie bardzo wiedzieliśmy czego możemy się spodziewać i ogarnęla nas lekka trwoga - jakie to plany względem nas ma nasz przełożony. Obawy i lęki okazały się bezpodstawne, ponieważ magister, delikatnie narzekając na rozmiar rękawic, po prostu pomagał s. Rufinie przy transporcie pacjentów do ich sal. Kamień spadł nam z serca! 


Zanim opuściliśmy to szczególne miejsce - jeszcze tylko wielkanocno-dendrologiczna fotka i szybko udaliśmy się do Barda, gdzie miała nas czekać kolejna odsłona spotkania z Jezusem cierpiącym. Najpierw nawiedziliśmy Maryję Strażniczkę Wiary w jej bazylice, gdzie odmówiliśmy modlitwę w ciągu dnia. Po niej mieliśmy udać na drogę krzyżową, którą planowaliśmy rozważać na pobliskiej górze kalwaryjskiej, jednak niesprzyjająca aura pokrzyżowała nam plany.


Jednak nie daliśmy się zniechęcić pogodzie i rozważanie męki Jezusa w poszczególnych stacjach dopełniliśmy na "naszej" Górce Maryi pod Kłodzkiem. Pan Bóg nad nami czuwał i pozwolił nam bez pośpiechu dokończyć nasze modlitwy. Jednak z chwilą zakończenia nabożeństwa, chmury stały się trochę czarniejsze niż zwykłe deszczowe  chmury i... zanim dopadliśmy do naszego busa, mielismy bliskie spotkania z kwietniowym gradem. Udało nam się jednak szczęśliwie wrócić do klasztoru. I choć trochę burczało nam z głodu, bo magister zaproponował nam post do kolacji [nie mogliśmy nie skorzystać z tej propozycji :) ] to jednak  dzień uznajemy za udany.

Nasz dzień skupienia zakończyliśmy obejrzeniem znanego filmu "Pasja" w reż. Mela Gibsona, który dopełnił naszych dzisiejszych rozważań i doświadczenia Jezusa cierpiącego!

Jutro jeszcze w drodze do domów odwiedzimy o. Samuela - naszego wykładowcę franciszkanizmu, który przebywa w klaszotrze w Nysie, aby złożyć mu świąteczne życzenia i... udamy się do swoich domów rodzinnych, gdzie będziemy mogli spędzić najważniejsze święta naszej wiary. Do klasztoru w Kłodzku wrócimy po niedzieli Miłosierdzia Bożego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz