Ten dzień zaczął się dla nas już przed wschodem słońca. Małe
śniadanie dla chętnych (dla szczególnych głodomorów możliwość zrobienia 2* śniadania ) i
szybka kawa z magistrem. Cały ten pośpiech miał miejsce za sprawą o. Januarego z Wambierzyc, który
organizując jednodniową pielgrzymkę śladami [przynajmniej niektórymi] św. Jana Pawła II, zaprosił nas do włączenia się w tą szczególną podróż. I
tak oto udaliśmy się do Wadowic, Kalwarii Zebrzydowskiej i krakowskich
Łagiewnik.
Wg planu wyjazd był ogłoszony na 04:15 czasu Greenwich +1,
lecz nasze postulanckie doświadczenie kazało nam uwzględnić poprawkę na czas wambierzycki [jak się okazało słusznie]. Gdy więc w końcu szczęsliwie wsiedliśmy do
autokaru, od razu oddaliśmy się w objęcia snu. Cicho pomrukując obudziliśmy
się dopiero na krótkim postoju, tuż przed wjazdem na autostradę.
Tutaj nastąpiły ogłoszenia pielgrzymkowe co do miejsc i czasu i dzięki temu wiedzieliśmy, że możemy jeszcze chwilę pospać, a zaplanowane na godzinę 8.00 Godzinki odśpiewaliśmy dopiero po godz. 9. Chwilę po nich kończyła się szybka jazda i już niewiele dzieliło nas od spaceru po wadowickim rynku.
Tutaj nastąpiły ogłoszenia pielgrzymkowe co do miejsc i czasu i dzięki temu wiedzieliśmy, że możemy jeszcze chwilę pospać, a zaplanowane na godzinę 8.00 Godzinki odśpiewaliśmy dopiero po godz. 9. Chwilę po nich kończyła się szybka jazda i już niewiele dzieliło nas od spaceru po wadowickim rynku.
Niektórzy bezstrosko przechadzali się po rynku zbierając ulotki z okolicznych kawiarni, zapraszających na jedynie u nich oryginalne papieskie kremówki |
Namiastkę wrażeń z Bazyliki Ofiarowania NMP można doświadczyć TUTAJ |
O godz. 11.00,
po perypetiach przy kasie [dzięki stanowczości o. Januarego] udaliśmy się do całkowicie odmienionego muzeum, które mieści
w rodzinnym domu państwa Wojtyłów. Jeśli ktoś pamięta jedyne 3 pokoje z gablotkami, wypełnionymi rekwizytami, to będzie pozytywnie zaskoczony. Obecnie na potrzeby muzeum przebudowana
jest CAŁA kamienica, i to dosłownie. Tyle udało się zgromadzić różnych przedmiotów,
pamiątek, ciekawostek, oryginalnych listów czy notatek, że gdy siostra
przewodniczka usłyszała ile mamy czasu [maxymalnie godzinę!], to nic jej nie pozostało jak... włączyć
turbo i oprowadzić nas w sposób skondensowany. Choć siostra wywiązała się doskonale ze swojego zadania [za co otrzymałą od nas gorące brawa], wychodząc stwierdziliśmy jednogłośnie, że na to miejsce trzeba poświęcić
conajmniej 3-4 godziny. Tyle ciekawych i intrygujących rzeczy znajduje się w tych murach.
Poszczególne sale były rekonstrukcją wydarzeń w zależności od
okresu życia Jana Pawła II. I tak można wspomnieć o rodzinnym domu, młodzieńczym zamiłowaniu do górskich wycieczek, kajaków
i nart, drodze powołania kapłańskiego, posługi biskupiej i pontyfikatu.
Tylko dzięki niesłychanej cierpliwości i nieugiętej stanowczości o. Januarego udało się nam wejść w zacne mury muzeum Jana Pawła II |
Po wyjściu zastał nas ulewny deszcz, dlatego następne punkty programu potoczyły się w tempie błyskawicznym: szybkie zakupy kremówek i jazda w deszczu w kierunku Kalwarii
Zebrzydowskiej.
Tam już czekała na nas kolejna porcja historii papieskiego szlaku. Dowiedzieliśmy się o początkach istnienia klasztoru bernardynów (oni
też są franciszkanami, tylko nie chcą się do tego przyznać), powstania
kalwarii i wielu ciekawostek związanych z tym miejscem.
Lecz główną uwagę
skupiliśmy na fragmentach dotyczących bezpośrednio osoby małego Karola Wojtyły
a skończywszy na ostatnich krokach w tym miejscu jako papieża. Zaglądnęliśmy do
zakonnej celi w której znajduje się między innymi klęcznik i fotel który służył
papieżowi.
Bazylika kalwaryjska nas zachwyciła. TUTAJ można obejrzeć ją na sposób wirtualny. |
Po
tym nastąpiła przerwa obiadowa, przed dalszymi przygodami wzmacnialiśmy się
bigosem czy żurkiem. I wtedy pogoda była dla nas litościwsza, mogliśmy zwiedzić
i pomodlić się u stóp Kalwaryjskiej Madonny. Nawet nie mrugnęliśmy okiem a już
jechaliśmy w kierunku Krakowa.
Dowiedzieliśmy się o małej i
wątłego zdrowia Helenie Kowalskiej, znanej jako s. Faustyna, o jej życiu przed i w zakonie. Podczas oprowadzania siostra opowiedziała
pokrótce życiorys siostry Faustyny, jak również przygody związane z częstymi
przeprowadzkami do różnych klasztorów, lecz najlepiej oddał to klimat
zrekonstruowanej celi zakonnej. Nie mogło zabraknąć opisu powstania
obrazu Jezusa Miłosiernego jak i spotkania Pana Jezusa w postaci biednego chłopca.
Po blisko
godzinnej prelekcji udaliśmy się do kościółka na Mszę Świętą. Nic tak nie ubogaca
życia duchowego jak Eucharystia, szczególnie w takim miejscu. Nawet siostra
klaryska Weronika była onieśmielona. Wtedy udało się zrobić wspólne franciszkańskie
zdjęcie. I choć w Wadowicach lał deszcz to w Kalwarii i Krakowie nie, a
wszystko za sprawą parasola o. Januarego który był straszakiem na te chmury.
Wieża widokowa i... widok z wieży
Św. Jan Paweł II nie był jedynym papieżem, który nawiedził to sanktuarium... |
...które jest sanktuarium międzynarodowym. |
Pamiątkowe zdjęcie jezuicką ręką uczynione ;) |
Żal było wyjeżdżać, bo czas nie pozwolił nam odwiedzić jeszcze jednego ważnego miejsca, związanego z Papieżem - Polakiem, a mianowicie tworzącego się niedaleko santuarium św. Jana Pawła II. Jednak o. Augustyn obiecał nam, że jeszcze przed rozpoczęciem nowicjatu, na pewno wrócimy w to szczególne miejsce! Trzymamy za słowo!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz