Mocno
zabraliśmy się za odgruzowywanie postulatu. Na pierwszy ogień poszedł mały
strych, purgatorium i duża sala wykładowa, czyli koniec świata. Zwłaszcza
uprzątanie tego ostatniego sprawiło nam najwięcej frajdy. Ojciec Magister
zarządził, że zalegające tam meble usuwać będziemy systemem Windows, czyli
prosta droga przez okno. W efekcie dokonywaliśmy regularnej defenestracji
staroci, które nie wzbudzały w nas żadnego sentymentu. Tak, zaoszczędzając
siły i czas potrzebne na znoszenie i
rozbijanie mebli, gdyż to ostatnie dokonywało się samoczynnie w momencie
zetknięcia przedmiotu z gruntem. „Ideał sięgnął bruku” – jakby to powiedział
poeta.
Międzyczasie
trójka postulantów pod wodzą brata Jana doprowadzała do porządku zakrystię,
która przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy. Z Bożą pomocą nasz oddział
interwencyjny sprawił, że teraz całość ma ręce i nogi. Niemała w tym zasługa
Łukasza, który jako mały palec u lewej ręki br. Jana sprawnie planował nasze
poczynaniami i sukcesywnie zaprowadzał ład w naszej zakrystii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz