niedziela, 17 lutego 2013

Wielki Post - początek

W związku z Wielkim Postem, postanowiliśmy w ramach rozmaitych, podejmowanych wyrzeczeń ograniczyć sobie również czas użytkowania internetu. W związku z tym wpisy do Wielkanocy będą ukazywać się, co około dwa tygodnie w formie krótkie sprawozdania dotyczącego kilkunastu minionych dni. Podobnie jak widać to poniżej.

12/13 lutego 2013
Nocą w Częstochowie odbyło się czuwanie modlitewne, dla formacji początkowej Franciszkanów Prowincji św. Jadwigi. W drodze na czuwanie zahaczyliśmy o Nysę, gdzie odbyły się wykłady z franciszkanizmu oraz, gdzie podziwialiśmy największy dom naszej prowincji. Następnie dotarliśmy do Borek Wielkich, skąd po zjedzeniu kolacji, wraz z nowicjuszami wyruszyliśmy do Częstochowy. Niestety złe warunki pogodowe (śnieżyca) uniemożliwiły dotarcie na miejsce klerykom, którzy z tego powodu czuwanie odbyli u siebie, we Wrocławiu. Postulanci zaś, wraz z nowicjuszami pod opieka ojców Augustyna i Ezechiela czuwali do późnych godzin nocnych u stóp Matki Bożej Częstochowskiej. Czuwanie zakończyło się Mszą Świętą z obrzędem posypania głów popiołem. Do Kłodzka wróciliśmy po 5.00 nad ranem.


Postulat i nowicjat u celu.
Klerykat łączy się duchowo z Wrocławia.


Nie Jelenia Góra. Nie Zielona Góra.
To Jasna Góra!


Częstochowska Pani, bądź zawsze z nami.


Ojciec Augustyn - konferencja.


Nowicjusze.


Ojciec Ezechiel - kazanie.


Msza Święta (na pierwszym planie Artur).


16 lutego 2013
Rozpoczął się remont pokoju magistra. cały postulat został zaangażowany w to szlachetne dzieło. Co ciekawe, ojciec Augustyn ufając nam bezgranicznie wyjechał dziś (w niedzielę) na rekolekcje i pozwolił nam samodzielnie zatroszczyć się o design swojego mieszkania. Oj, będzie się działo...

sobota, 9 lutego 2013

Śluby wieczyste

Dzień dzisiejszy jest szczególnym dla naszej prowincji. Bo oto grono profesów wieczystych powiększyło się o trzech braci: Leona, Lotara i Tyberiusza. Uroczysta profesja miała miejsce na Górze św. Anny, a odebrał ją Minister Prowincjalny, o. Alan Brzyski.W drodze na te uroczystość zatrzymaliśmy się w rodzinnej Gostomi Marcina, gdzie ugościli nas jego rodzice poranną kawą, a na odchodne podarowali nam domową babkę. Msza Święta z obrzędem profesji wieczystej miała miejsce o godz. 11.00. Przybyli na nią licznie współbracia neoprofesów  z całej prowincji, a także osoby świeckie. Po ceremonii goście zostali zaproszeni do Domu Pielgrzyma na obiad oraz kafej i kołocz. 

I my tam byliśmy, jedliśmy i kawę piliśmy, lecz zdjęcia żadnego nie zrobiliśmy.

W drodze powrotnej wstąpiliśmy do sanktuarium św. Józefa w Prudniku, gdzie spotkaliśmy ojców Wita, Faustyna i Waldemara, którzy z nieobecnymi o. Edwardem i br. Emilianem tworzą bardzo pogodną, a zarazem charyzmatyczną wspólnotę.

[gdy w sieci pojawią się zdjęcia ze ślubów, umieścimy tutaj link]



Pozdrawiamy rodzinę Marcina, zwłaszcza jego mamę, która upiekła coś tak dobrego :)

piątek, 8 lutego 2013

Przeprowadzki - druga tura

Planowo przeprowadzki miały odbyć się w przyszły poniedziałek, ale dzięki błyskotliwym ideom jednostek, które zostały zaaprobowane w wyniku demokratycznego głosowania, już dziś zmieniliśmy pokoje. Wszystko to, aby umacniać się w duchu ubóstwa i braku przywiązania  do rzeczy doczesnych. Jednak jak widać na poniższych zdjęciach, rzeczy doczesne mocno przywiązują się do nas.



Tomek


Patryk


Artur


Marcin


Andrzej


Damian


Łukasz

Kiedy już z trudem spakowaliśmy nasze rzeczy i uprzątnęliśmy pokoje, nasz ojciec Mao-ister Przewielebny Augus-Tsen z gospodarską wizytą odwiedził puste pomieszczenia i fachowo ocenił poziom ich czystości.



Wodzu żyj nam wiecznie!

Po zatwierdzeniu takiego stanu rzeczy przystąpiliśmy do losowana pokoi. Obraliśmy system quasi-pucharowy: z jednego koszyka (kufla?) losowany był konkretny pokój, a z drugiego jego przyszły lokator. Skutkiem tak objawionej woli Bożej nie można było się odwołać. Odtąd każdy z nas ma jednoosobowy pokój, część z łazienkami, a część bez.


Rozkład pokoi i prezentacja poszczególnych opcji.


Losowanie



 Entuzjastyczna reakcja na wybór pokoju bez łazienki.

A tak prezentuje się ostateczny wynik (wg starszeństwa):
1) Tomek: jako jedyny został w dotychczasowym pokoju, średni, z własnym prysznicem i niską "temperaturą pokojową".
2) Artur: przytulny, mały pokój, w centrum (blisko do wyjścia, dzwonka, salki komputerowej, tablicy ogłoszeń), własna, duża łazienka z wanną, klimat tropikalny.
3) Marcin: od niedzielnego wieczoru seniorat; tzw. biuro, czyli dotychczasowa klasa, a chwilami nawet salka rekreacyjna. Po przeprowadzce pozbawiona jakichkolwiek dotychczasowych cech stylowych. Klimat umiarkowany. Brak własnej łazienki rekompensuje szczególna bliskość do tzw. łazienki publicznej.
4) Damian: jeden z dwóch gigantów, ale bez łazienki. W dodatku łazienka publiczna jest daleko. Dwa okna, a wiec zimno, jak na biegunie. Przynajmniej w zestawie w pokoju pozostał czajnik. Po przeprowadzce pokój umeblowany a'la gwardianat.
5) Patryk: duży pokój z łazienką (a w niej wanna). Ogromne przestrzenie pozwalające na dowolny design wnętrza okupione są arktycznym klimatem (dwa okna wypuszczają wystarczająco dużo ciepła).
6) Łukasz: pokój "na rogu", dokładnie na rogu klasztoru, czyli dwie ściany zewnętrzne. Na szczęście jest tak mały, że zamontowane tam dwa grzejniki jakimś cudem utrzymują umiarkowany klimat kontynentalny. Pokój  przed losowaniem bardzo pożądany, po przeprowadzce nie wzbudza już takich emocji.
7) Andrzej: jedyny pokój po przeciwnej stronie korytarza z depresyjnym widokiem na ścianę refektarza. W zamian ma własna łazienkę z prysznicem. Średnie rozmiary pozwalają pomimo braku słońca utrzymać przyzwoitą temperaturę.

czwartek, 7 lutego 2013

Imieniny o. Ryszarda

Aby uczcić imieniny ojca Ryszarda, honorowego mieszkańca postulatu i sąsiada ojca Augustyna zarazem, zerwaliśmy się o 3:00 w nocy i przygotowaliśmy okazjonalną wystawkę przed drzwiami solenizanta. Składał się na nią mały Afroamerykanin (bo nie wypada pisać murzynek), do niedawna stojący w szopce, który przychodzi do o. Ryszarda ze szkatuła pełna datków, tak potrzebnych naszemu ekonomowi prowincjalnemu, który dba o budżet wszystkich naszych domów. Ponadto drzwi pokoju zostały zalepione folią, za która nasypaliśmy skrawki papieru, który i tak w ogromnych ilościach przewija się przez ręce solenizanta. Nie mieliśmy okazji zobaczyć reakcji tak obdarowanego ojca Ryszarda, aczkolwiek przy śniadaniu z uśmiechem na twarzy poprosił nas o uporanie się z leżącymi tu i ówdzie kawałkami papieru.
Imieniny pokryły się z tłustym czwartkiem. Pierwszego pączka tego dnia zjedliśmy w towarzystwie zimowiska, które stacjonowało w budynku duszpasterskim(pobożna młodzież z Wrocławia, która przybyła na prowincję złapać oddech i pomodlić się). Następnie odbył się uroczysty obiad, na który przybyli goście z całej prowincji (m.in. Nysa, Zieleniec, Wrocław, Góra św. Anny). Szczególnym gościem był Minister Prowincjalny, czyli o. Alan, którego zaprosiliśmy po obiedzie do naszej salki (nie zdajecie sobie sprawy, jak szybko można zmywać po posiłku, mając spotkać się za chwilę z tak dostojnym gościem). Później zajrzał jeszcze do nas o. Jozue - definitor, który zachwycił wnętrzem salki i już zapowiedział remont w Wrocławiu (oczywiście, kiedy odbędziemy już postulat i nowicjat). Zaś miłosierny o. Augustyn wydłużył nam przechadzkę do 16:30. Jak dobrze, że czasami zdarzają się takie uroczystości :)



Konstruowanie przestrzeni zadaniowej.








Aplikacja papieru.
  

Intensywna aplikacja papieru.


Montaż świetlnej iluminacji.


Murzynek, zwany Afroamerykaninem.


Skutki zbyt kreatywnych wystawek.

wtorek, 5 lutego 2013

Śnieżnik

Demokracja znów zwyciężyła. Skutkiem głosowania dotyczącego wyjazdu w czasie naszych ferii wraz z ojcem Augustynem udaliśmy się na Śnieżnik (przepadła opcja z wizytą w skalnym mieście Adrspach). Wyjechaliśmy, gdy żelazne niebo rozciągało się ponad całą Kłodzką kotliną. W miarę zbliżania się do gór aura stawała się coraz bardziej depresyjna. Z chmur leciał drobny, zimny deszcz, który stopniowo zmieniał się w śnieg. Na miejscu, u podnóża gór warstwa białego puchu wynosiła już kilka centymetrów. Marsz rozpoczęliśmy od strony Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. Stopniowo pogrążaliśmy się w nieprzystępnych partiach gór. Śniegu pod stopami przybywało. Raz po raz ktoś zadał się pod własnym ciężarem. Niegdzie nie było widać śladów ludzkiej stopy. Oszronione świerki ciągnęły się w nieskończoną dal. Coraz rzadziej pojawiały się oznaczenia szlaku, aż wreszcie szlak się urwał. Jedynie determinacja jednostek ciągnęła resztę ku szczytowi. Większość jednak już nie dawała rady. Śnieg czasami sięgał pod kolana. Brakowało nadziei na odnalezienie właściwego szlaku. Las gęstniał i łudził strudzonych tułaczy jasnymi prześwitami, które mogły być szczytem, a okazywały się kolejną zaśnieżona polaną, za którą rozciągał się jeszcze większy leśny mrok. Gór okazała się zbyt silna. Skapitulowaliśmy. Magister dał znak do odwrotu. I tak zaszliśmy już za daleko w tą nieprzebytą dzicz. Dwóch śmiałków jednak zdecydowało się jednak powalczyć z tym groźnym wzniesieniem. Samotnie udali się w mgliste rejony Śnieżnika, kiedy reszta ostatkiem sił, idąc po własnych śladach wracała na dół, gdzie czekała na nich cywilizacja. U celu, wróciwszy na tarczy, dla osłodzenia sobie tego przykrego dnia wędrowcy zwiedzili Jaskinię Niedźwiedzią, która mamiła mnogością kształtnych nacieków oraz spływała wodą. Cały czas jednak serca nasze drżały o los samotnych braci, którzy pokonywali właśnie śnieżne zaspy w drodze na szczyt. Będąc na dole pokrzepiliśmy się drobnym, ciepłym posiłkiem oraz gorącą herbatą, która przypominała nam bezpieczny, klasztorny kąt. Minęło kilka godzin od naszego rozdzielenia. Telefon. Wróciliśmy! Udało im się! Zdobyli szczyt i cali i zdrowi zeszli na dół. Rzecz to niesłychana, a wyczyn niemalże heroiczny. Brnąc nieraz po pas w śniegu odnaleźli wpierw szlak, a później trafili na szczyt. Cóż za brawura!
     Aby uczcić moment ocalenia zagubionych braci ojciec Magister zabrał nas wszystkich na pizzę, która od tej pory zawsze będzie przypominać nam o brawurowym wyczynie braci naszych najmilszych. Wracając zaś  do domu odwiedziliśmy siostry franciszkanki w Ołdrzychowicach, by im także przekazać ta radosną nowinę. W ten sposób żywioł do głębi połączył nas ze sobą.


Radośc Artura i pogodne spojrzenie ojca Augustyna w drodze do Kletna.


Radość na szlaku (jeszcze nie zdajemy sobie sprawy z dramatu, jaki tu się rozegra). 


Atrakcja, która mydliła nam oczy i osłabiała czujność.


Ambona myśliwska - ostatni bastion cywilizacji tuz przed nasza kapitulacją.


 Zdjęcie zrobione przez dwóch najdzielniejszych, po przedarciu się do schroniska.


Dowód, że dotarli :)


Mężni i szlachetni pogromcy Śnieżnika: Artur i Andrzej.


Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu
(gdyby nie brawura Artura i Andrzeja nie byłoby pizzy).


Mniam :)


Zjedzona do ostatniego okrucha.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Żegnamy święta

Już w ubiegły piątek uporaliśmy się z wszelkimi dekoracjami świątecznymi w klasztorze. Dziś z kolei przyszedł czas na najbardziej charakterystyczną oznakę świąt, jaką jest szopka betlejemska. Na prośbę ojca proboszcza o godzinie 9.30 w kościele zjawiło się kilku panów, którzy mieli nam pomóc w sprzątaniu dekoracji. Później zaś wszystko działo się bardzo szybo, że nie zdążyliśmy zrobić żadnego zdjęcia. Szopka, którą budowaliśmy co najmniej 4 dni, została rozebrana w 1,5 h. Cała konstrukcja dosłownie topniała w oczach. Kiedy piszę te słowa w naszym kościele nie ma już śladu po tym pompatycznym arcydziele franciszkańskiej wyobraźni biblijnej. Aż łza się w oku kręci...


Tyle nam pozostało po minionych świętach Bożego Narodzenia.

niedziela, 3 lutego 2013

Nowy senior elekt


Na dzisiejszej rekreacji, zgodnie z postanowieniami niedawnej naszej "kapituły" (patrz: TU) miały miejsce wybory nowego seniora oraz wiceseniora. Skutkiem demokratycznego, tajnego głosowania nowym seniorem Postulatu Franciszkanów Prowincji świętej Jadwigi Śląskiej został Marcin. Tak prezentuje się statystyka głosowania:
Marcin: 4 głosy
Patryk: 3 głos.
Nowy senior władzę przejmie za tydzień, na kolejnej niedzielnej rekreacji. Do tego czasu będzie seniorem elektem i będzie przygotowywał się do pełnienia tej funkcji.

Wybory na wiceseniora nie obyły się bez drugiej tury. Po pierwszym głosowaniu wyniki prezentowały się następująco:
Artur: 2 głosy
Tomek: 2 głosy
Patryk: 1 głos
Damian: 1 głos.
W drugiej turze głosowaliśmy na Artura i Tomka. Wygrał Artur przewagą 5:2. Nowemu wiceseniorowi gratulujemy. Swoje obowiązki zacznie spełniać razem z nowym seniorem, tj. w przyszłym tygodniu.


Kampania przedwyborcza nie była fikcją. Kandydaci rzeczywiście walczyli o miejsce w panteonie seniorów postulatu. Swoje plakaty oprócz Artura przygotował także Patryk. Jednak jak się później okazało - na próżno, gdyż zwycięzca wyborów nie brał udziału w kampanii. 


  

Naród ruszył do urny. 


Głosy czekają na zliczenie.


Liczenie głosów - kiedy napięcie było w zenicie.


Nowa władza Marcin i Artur oraz władza ustępująca: Tomek (w centrum).
  

Demokracja demokracją, ale prawdziwą władzę sprawuję tu JA!

sobota, 2 lutego 2013

Dzień życia konsekrowanego

Drugi lutego to od siedemnastu lat święto ludzi konsekrowanych, tych, którzy oddali się na całkowitą służbę Bożą. My, jako kandydaci do życia zakonnego postanowiliśmy również uczcić ten dzień. Zaczęło się od tego, że pobudka tego dnia miała miejsce (oczywiście za zgoda ojca magistra) o godzinie 7.15. Dawno się tak dobrze nie wyspaliśmy. Głównym punktem dnia było uczestnictwo w uroczystej mszy świętej w intencji mnichów i mniszek, a także świeckich osób konsekrowanych w centrum duchowym naszej diecezji, tzn. w katedrze świdnickiej. W drodze do Świdnicy zatrzymaliśmy się w Ząbkowicach Śląskich, by tam wyartykułować typowe "Wow" pod ząbkowicką Krzywą Wieżą. Dotarłszy do Świdnicy udaliśmy na mszę, której przewodził biskup ordynariusz naszej diecezji, Ignacy Dec, zaś koncelebrował nasz ojciec magister oraz m.in. bp. pomocniczy Adam Bałabuch. W trakcie eucharystii licznie zgromadzeni członkowie różnych wspólnot życia konsekrowanego odnowili swoje śluby zakonne. Po mszy świętej zostaliśmy wszyscy (także postulanci - jak się zdaje tylko my i redemptoryści z Barda) zaproszeni do auli w Kurii Diecezjalnej na skromny poczęstunek, który jak się okazało na miejscu wcale nie był taki skromny. Zachęcani do tego, by czuć się jak w domu, tak też się zachowywaliśmy raz po raz sięgając po serwowane smakołyki. Ale staraliśmy się nie przesadzić, gdyż jeszcze w Kłodzku ojciec Augustyn zaprosił nas na świąteczna pizzę  okazji Dnia Życia Konsekrowanego. W tym miejscu pozdrawiamy miłą obsługę świdnickiej pizzerii Da Grasso i pozostajemy pod wrażeniem serwowanej tam pizzy. Po powrocie do Kłodzka postanowiliśmy ściśle pościć do wieczora (zrezygnowaliśmy nawet z kolacji, a potem z wszelkich słodkości na rekreacji), bo uznaliśmy za niestosowne zjadać cokolwiek jeszcze tego dnia. 


W drodze. Kieruje przewielebny ojciec Augustyn - magister postulatu :)


Śpimy - śpi Andrzej, junior postulatu.

Uśmiechamy się - uśmiechają się Patryk (naczelny designer postulatu) i Damian (główny kronikarz i sportowiec postulatu).


Na rynku w Ząbkowicach Śląskich - dumny magister.


Krzywa Wieża w Ząbkowicach Śl. (na pierwszym planie głowa Andrzeja, a nieco głębiej o. Augustyn)


Po drodze natknęliśmy się na inną grupę zmierzającą do Świdnicy
(szczegóły po kliknięciu na zdjęcie).


Ojciec Augustyn na placu przed kurią diecezjalną w Świdnicy.


Uradowany Damian przed świdnicką katedrą (piąta co do wysokości w Polsce i najwyższa na Śląsku).


Mają rozmach.


Ordynariusz diecezjalny.


Nasz człowiek.


Kogo widać w tle? Może siostra jednego z panów widocznych na zdjęciu?


Byliśmy, zobaczyliśmy...


... zjedliśmy.


Oczekiwanie na pizzę.


Dalsze oczekiwanie.


W trakcie oczekiwania nawet urzędowy fotograf postulatu załapał się na zdjęcie.


PIZZA!!!


Jest dobrze :)