"Już się zbliżył miesiąc maj..."
W sumie, to pojawi się dopiero jutro, ale słowa tej pobożnej pieśni spowodowały w nas lekki niepokój. Po pierwsze - tempus fugit, i to bardzo fugit :) po drugie... uświadomiliśmy sobie, że dawno nie zaglądalismy na nasze ulubione wzniesienie w okolicy - czyli Górkę Maryi. Mając jeszcze świeżo w pamięci nasze listopadowe zmagania o charakterze dendrologicznym - opisane TUTAJ, oraz wizję rzesz pielgrzymów, które nawiedzą to miejsce w rozpoczynającym się "majowym sezonie maryjnym", postanowiliśmy wraz z magistrem nie dać się zaskoczyć i przygotować to szczególne miejsce kultu maryjnego do jego funkcji.
Okazało się, że po zimie wnętrze kapliczki wymaga gruntownego sprzatania. Pomimo listopadowej interewncji w okoliczny drzewostan, wnętrze kaplicy było pełne liści, a do tego było oplecione licznymi pajęczynami. Choć magister jest zwolennikiem teori, że "pająk też człowiek" to jednak w tym wypadku przeważyła zasada "zero tolerancji" i tym sposobem nasz przełożony uzbrojony w miotły i ścierki wyruszył na walkę z nielegalnymi mieszkańcami kapliczki.
My również nie próżnowaliśmy. Zaprawieni w logicznych łamigłówkach, dzięki naszej wspólnotowej dyscyplinie, jaką jest układanie puzzli, zaczęliśmy dopasowywać ławki, do odpowiadających im słupków, co jak się okazało - nie było to takie łatwe. Jednak daliśmy radę i powoli plac przedkapliczny zapełniał się ławkami przykręcanymi do słupków śrubami - rozmiar 17. Nawiasem mówiąc, mamy nadzieję, że czytają to przyszli postulanci, ponieważ jest to dla nich bardzo istotna informacja, bo to na nich spadnie zaszczyt odkręcać te ławki na zimę :)
Tymczasem o. Augustyn tak się wczuł w sprzątanie kapliczki, że zasadę no mercy zastosował nie tylko do pająków i pajęczyn, ale także do wszelkich sprzętów, które zalegały zakrystię i nie tylko. Sprzątanie "bez sentymentów" zaowocowało tym, że Radek z Tomkiem pojechali do klasztoru po większą ilość worków na śmieci.
Po ich powrocie nadal wspólnie zmagaliśmy się z górkowo-maryjnymi puzzlami 3D, jakie mieliśmy dzięki temu, że na jesień nie do końca chyba dobrze oznaczyliśmy ławki. A wydawało się, że wszytko poszło tak pięknie. Kto chciałby to powspominać - można sięgnąć do archiwalnych zapisków TUTAJ
O. Augustyn tak był zaintrygowany tym ile może zdziałać miotła i ścierka, że nie zauwazył, że coś mu się do pleców przyczepiło. W każdym razie kapliczka już za chwilę będzie gotowa na przyjęcie pielgrzymów i Matki Bożej, której figura zostanie przyniesiona w procesji w najbliższa niedzielę.
Skoro miejsce dla Matki Bożej już jest przygotowane, ważne, żeby pielgrzymi też mieli gdzie spocząć. Ostatni rzut oka Tomka na ławki i... kolejny etap pracy zakończony.
Jeszcze droga dla pielgrzymów i... to co wydawało się formalnością - okazało się pracochłonnym, czasochłonnym i entuzjazmochłonnym zajęciem. Aby jednak nikt nie musiał w niedzielę odprawiać drogi krzyzowej, brnąc przez liście - zebraliśmy się i wspólnymi siłami także i tutaj dalismy radę - choć magister czekał z grabiami przy piątej stacji, aby jakiś Szymon Cyrenejczyk pomógł mu dźwigać brzemię nagromadzonych liści :)
Finis coronat opus... Z Bożą pomocą - udało się dokończyć dzieła, a ponieważ - jak mówi Pismo - wart jest robotnik swojej zapłaty, po skończonej pracy mogliśmy się delektować pysznymi lodami, zakupionymi w pobliskim dyskoncie spożywczym po 3,39 zł za litr :)
Verweile doch! Du bist so schoen!