Po kolacji, na prośbę ojca
Magistra zjawiliśmy się w kuchni. Naszym celem było ćwiczenie umiejętności
wypiekania rogalików przed uroczystością św. Marcin (11 listopada). Prowodyrem
zamieszania był wikariusz naszej parafii, ojciec Igor Rybak, który jak nas
zapewniał: zna się na rzeczy. Cóż, zapraszamy na foto-relację…
"Kto nie chce pracować, ten też niech nie je" [2 Tes 3,10]. Jeśli o nas chodzi, to urobiliśmy się po łokcie...
Jeden rogalik był z niespodzianką. Na kogo wypadnie, na tego bęc...
[*rankiem dnia następnego niczego nieświadomy sięgną po niego br. Jan]
Przed i w trakcie. Zapowiada się bardzo obiecująco.
Nerwowe wyczekiwanie, aż wreszcie nasz drogi wikariusz sięgnął do pieca...
Przy zdejmowaniu z blachy rogaliki stawiały lekki opór, ale efekt końcowy był zadowalający :)
Jeszcze posprzątać po kuchennej partyzantce i czas na najważniejszy punkt programu...
- No weź spróbuj.
- Nie, ty piekłeś, to ty spróbuj pierwszy.
Brak słów.
Mamo, jesteś genialna!
Jem i nie mogę się powstrzymać. To jest przepyszne!
I'm the best!
Rogalikowy happy end :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz