Każda okazja, by wyjechać gdzieś z Kłodzka jest dobra. Każda okazja, by odwiedzić po drodze rodziców o. Augustyna - jeszcze lepsza. A dziś, jako, że nasz o. Magister miał ważne spotkanie we wrocławskim klasztorze, nadarzyła się ku temu wspaniała okazja. Tradycyjnie więc wsiedliśmy do naszego busa, w którym zrobiło się ostatnio niepokojąco przestronnie i równie tradycyjnie zaraz po minięciu tabliczki "Kłodzko" zaczęliśmy śpiewać Godzinki, którym tym razem przewodniczył Tomek R. Z modlitwą i śpiewem na ustach bardzo sprawnie dotarliśmy do rodziców, którzy ugościli nas kawą. Nim jednak zjedliśmy ciasto, na stole pojawiły się gołąbki i krokiety, którymi oczywiście nie pogardziliśmy. Następnym razem chyba jednak uprzedzimy o wizycie jeszcze później, lub... nie zjemy śniadania... bo "powołanie" (czytaj: brzuch) rośnie...
We Wrocławiu zawitaliśmy na tyle wcześnie, by spokojnie przywitać się z braćmi klerykami, którzy właśnie kończyli swoje dyżury sprzątania. Razem udaliśmy się na modlitwy południowe i obiad, po którym o. Augustyn miał swoje spotkanie. My ntomiast, zgodnie z naszym zwyczajem, zeszliśmy do sklepiku przy naszym franciszkańskim Wydawnictwie św. Antoniego. Zapoznanie się z grzbietami wszystkich książek zajęło nam mniej więcej tyle czasu, ile ojcu spotkanie, zatem w chwilę później siedzieliśmy już w busie szukając miejsca parkingowego w samym centrum Wrocławia.
Pierwotny plan zakładał wizytę w kinie, jednak ceny biletów skutecznie nas zniechęciły i w imię ubóstwa uznaliśmy, że znacznie lepiej będzie, jeśli po prostu pozwiedzamy Wrocław, zwłaszcza, że pogoda ku temu była wyśmienita, a i towarzyszący nam o. January chętnie przystał na tę opcję. Jako pierwszy odwiedziliśmy Kościół Najświętszej Marii Panny na Piasku, gdzie znajdowała się najstraszniejsza Szopka, jaką w życiu widzieliśmy. Szybko uciekliśmy na zewnątrz licytując się, czy gdziekolwiek widzieliśmy coś podobnego.
W kolejnym miejscu mieliśmy niebywałe szczęście, bowiem otwarty była Katedra Kościoła Greckokatolickiego p.w. Św. Wincentego. Z wielką ochota wstąpiliśmy do Cerkwi by podziwiać prostotę, ale i wielki kunszt wystroju w świątyni naszych braci w wierze. Zapaliliśmy też małe świece, które są symbolem naszych modlitw. Kiedy nasz Pasterz ogłosił 2 godziny czasu wolnego, ochoczo rozpierzchliśmy się, każdy w swoją ulubioną stronę miasta, nie zapominając o odmówieniu Koronki do Bożego Miłosierdzia.
Tak prawie minął nam kolejny dzień wyjazdowy. W drodze powrotnej odwieźliśmy jeszcze o. Januarego do Wambierzyc. Tam jednak zatrzymaliśmy się tylko, by rozprostować nogi, bowiem już następnego dnia mieliśmy jechać do Świdnicy na Dzień Życia Konsekrowanego.
Przepiękne to pierwsze zdjęcie....konkursowe! Brawa dla autora :) ....a dla wszystkich wytrwałości i Bożej mocy!
OdpowiedzUsuńByć we Wrocławiu Ojcze Magistrze i nie odwiedzić rodzinki? Następnym razem zapraszamy!! :-))
OdpowiedzUsuńOjciec magister ma liczną Rodzinkę we Wrocławiu i okolicach :)
UsuńStąd też warto się podpisywać w komentarzach, a my z radością przekażemy ojcu magistrowi zaproszenie :)
pozdrawiamy!
21 yr old Project Manager Isabella Ramelet, hailing from Swift Current enjoys watching movies like "World of Apu, The (Apur Sansar)" and Taekwondo. Took a trip to City of Potosí and drives a DeVille. skocz do tych gosci
OdpowiedzUsuń