Od
ojca gwardiana dowiedzieliśmy się, że dziś ojciec Eliasz obchodzi swoje 50-te
urodziny, w ludowym narzeczu nazywane Abrahamem. Była to delikatna sugestia
ojca Wacława, byśmy rozbudzili swoje kreatywne umysły i uczcili jakoś to
święto. Jako, że od wspomnienia Świętych Archaniołów naszą zbiorowa wyobraźnię
rozpalał wielbłąd, toteż zdecydowaliśmy się na biblijna scenę rodzajową. Pod
pokojem jubilata ustawiliśmy Eliasza (czyt. pastucha z szopki
bożonarodzeniowej) z wielbłądem (pierwotnie miał być płonący rydwan, ale
magister się nie zgodził) oraz namiot, którego św. Piotr nie postawił na Górze
Tabor (por. Mt 17,4).
Do
tego dorzuciliśmy zmodyfikowany odpowiednio przebój o tym, co Erich (u nas
Eliasz) dostał na Abrahama. Nie zabrakło tez ciasta, które wieczorem dnia
poprzedniego przywieźli rodzice Artura. Ojciec Eliasz wyraźnie się wzruszył –
wszak nie każdemu stawiają namiot na 50-te urodziny. Tylko ciasta nie chciał,
co nie umknęło naszej uwadze i żołądkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz