wtorek, 2 października 2012

Abraham...



Od ojca gwardiana dowiedzieliśmy się, że dziś ojciec Eliasz obchodzi swoje 50-te urodziny, w ludowym narzeczu nazywane Abrahamem. Była to delikatna sugestia ojca Wacława, byśmy rozbudzili swoje kreatywne umysły i uczcili jakoś to święto. Jako, że od wspomnienia Świętych Archaniołów naszą zbiorowa wyobraźnię rozpalał wielbłąd, toteż zdecydowaliśmy się na biblijna scenę rodzajową. Pod pokojem jubilata ustawiliśmy Eliasza (czyt. pastucha z szopki bożonarodzeniowej) z wielbłądem (pierwotnie miał być płonący rydwan, ale magister się nie zgodził) oraz namiot, którego św. Piotr nie postawił na Górze Tabor (por. Mt 17,4).

Do tego dorzuciliśmy zmodyfikowany odpowiednio przebój o tym, co Erich (u nas Eliasz) dostał na Abrahama. Nie zabrakło tez ciasta, które wieczorem dnia poprzedniego przywieźli rodzice Artura. Ojciec Eliasz wyraźnie się wzruszył – wszak nie każdemu stawiają namiot na 50-te urodziny. Tylko ciasta nie chciał, co nie umknęło naszej uwadze i żołądkom.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz