Gdy
za oknem sennie i pochmurnie tak, że nie chce się wychylać głowy spod kołdry
(niektórzy bracia nie zaścielili dziś nawet łóżek, w nadziei na szybki powrót
pod pierzynę…) w postulacie słonecznie i upalnie…
A to za sprawą br. Marka,
misjonarza z Boliwii, który rozpromienił naszą salkę rekreacyjną prezentacją o
kraju, w którym pracuje od ponad 6 lat. Początek misji franciszkańskiej na tym
terenie to wiek XV, kiedy na te tereny przybywają hiszpańscy konkwistadorzy.
Państwo można podzielić na dwa obszary: tereny górzyste i tropiki, co stworzyło
dwie różne mentalności w jednym narodzie. Ludzie z gór są bardziej
przedsiębiorczy i powściągliwi natomiast ludzie z tropików są bardziej otwarci
i życzliwi. Brat wspomniał również o trudnościach na początku swojej pracy,
kiedy opuścił niemiecki klasztor, gdzie wszystko był „richtig”, (punktualnie) a
w Boliwii… „bez napinki”. Boliwia ma bardzo duży potencjał, za sprawą
uzdolnionych młodych ludzi. Niestety, gdy cały świat próbuje przeciwdziałać
narkomanii i zwalczać handel narkotykami, Boliwia daje przyzwolenie na
tradycyjne uprawy i żucie liści koki…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz