wtorek, 16 października 2012

Kolejne spotkanie z misjonarzem...

Gdy za oknem sennie i pochmurnie tak, że nie chce się wychylać głowy spod kołdry (niektórzy bracia nie zaścielili dziś nawet łóżek, w nadziei na szybki powrót pod pierzynę…) w postulacie słonecznie i upalnie… 

A to za sprawą br. Marka, misjonarza z Boliwii, który rozpromienił naszą salkę rekreacyjną prezentacją o kraju, w którym pracuje od ponad 6 lat. Początek misji franciszkańskiej na tym terenie to wiek XV, kiedy na te tereny przybywają hiszpańscy konkwistadorzy. Państwo można podzielić na dwa obszary: tereny górzyste i tropiki, co stworzyło dwie różne mentalności w jednym narodzie. Ludzie z gór są bardziej przedsiębiorczy i powściągliwi natomiast ludzie z tropików są bardziej otwarci i życzliwi. Brat wspomniał również o trudnościach na początku swojej pracy, kiedy opuścił niemiecki klasztor, gdzie wszystko był „richtig”, (punktualnie) a w Boliwii… „bez napinki”. Boliwia ma bardzo duży potencjał, za sprawą uzdolnionych młodych ludzi. Niestety, gdy cały świat próbuje przeciwdziałać narkomanii i zwalczać handel narkotykami, Boliwia daje przyzwolenie na tradycyjne uprawy i żucie liści koki…





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz